Annabeth Chase
Pierwsze oznaki zimy pojawiły się z nadejściem końcówki listopada. Pierwsze płatki śniegu zaczęły opadać prosto z nieba na ziemię, tworząc lśniący, biały dywan, rozciągający się na setki kilometrów wzdłuż lasu iglastego. Annabeth zaczęła czuć przymrozek, który zdawał się ją znacznie osłabiać, przez co nie była w stanie nadążać za Luke'iem krok po kroku. Była ubrana zaledwie w cienkie spodnie sięgające do kostek i lekką bluzę, która nie zapewniała jej wystarczającej ilości ciepła. Chłopak tymczasem nie zwracał uwagi na otaczające go warunki pogodowe. Choć skórę miał mizernie bladą, w jego ruchach dało radę dostrzec ogromne zasoby energii.
Sam fakt, że chłód działał negatywnie na córkę Ateny, nie był znaczącym problemem. Gorsze było to, iż dziewczyna nie była w stanie określić jej aktualnego położenia i pozostałej drogi, którą musieli pokonać. Na to pytanie nie zdołała jeszcze uzyskać odpowiedzi. Jakaś część jej kazała ufać Luke'owi i po prostu słuchać wydawanych przez niego poleceń. To w końcu on uratował jej życie.
Krok chłopaka zdecydowanie spowolniał. Zaczął się przyglądać spokojnie i cierpliwie otoczeniu, jakby czegoś szukał. Jego potencjalna, migotająca lampka fruwająca nad głową zdawała się dawać mu sygnał, że wreszcie dotarł na miejsce; i tak też było - Luke wskazał na obiekt w oddali, którego Annabeth nie dała rady ujrzeć, gdyż obraz rozmywał jej się w oczach.
W miarę zbliżania się ku obiektowi, dziewczyna dostrzegała powiększający się, niewyraźny kształt. Gdy już byli wystarczająco blisko, Annabeth zrozumiała, iż obiektem nie było nic innego jak lekko zaniedbana chałupa, która wyglądała na opuszczoną od niedawna. Jako, że była wybudowana gdzieś we wnętrzu gęstwiny drzew, kilkadziesiąt kilometrów od najbliższych form życia, mogła przypominać chatkę leśnika. Lecz pobite donice i stare zabawki i liczne graty, porozrzucane przed drzwiami wejściowymi, sugerowały, że domek był niegdyś zamieszkiwany przez rodzinę.
Luke pognał niepewnie do wejścia, i pociągnąwszy za klamkę, wszedł do środka, karząc Annabeth gestem dłoni pójście za nim. Poszła tuż za nim. Wszedłszy do środka, znalazła się w surowo wykończonym pomieszczeniu. Z sufitu kapała woda i spływała po krzywych ścianach, ostatecznie lądując na wilgotnej powierzchni, którą trudno było nazwać podłogą. To miejsce zdecydowanie było kiedyś zamieszkałe; na środku stał wysoki, stół. W kącie znajdował się aneks kuchenny, a po drugiej stronie rozłożona była kanapa, która była w gorszym stanie niż te, które można kupić na cygańskim bazarze. Na ziemi leżała stłuczona ramka z fotografią przedstawiającą małego chłopca o jasnych, blond włosach, uściskanego przez nieco wyższą kobietę, o tym samym kolorze oczu.
- Co to za miejsce? - zapytała cichym głosem. Z jej ust wydobywała się para.
Chłopak nie odpowiedział na pytanie. Oparł się dłońmi o blat stołu i spojrzał na towarzyszkę. Jego oczy nabrały lekko czerwonawej barwy, jakby dopiero stłumił łzy i przestał płakać. Annabeth dobrze znała te łzy. Podeszła bliżej do Luke'a i opuszkami palców tknęła lekko dłoń syna Hermesa, w którym Annabeth widziała biednego, bezradnego chłopca, który potrzebował pomocy i opieki.
- Czy tu mieszkała May Castellan? - zapytała, obawiając się reakcji Luke'a.
Luke kiwnął głową i wzdychnął, odwracając wzrok od dziewczyny.
Annabeth nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie chciała go zranić, lecz pocieszyć, choć wiedziała, że to było trudne zadanie.
- Odeszła, zanim wróciłem tu kilka tygodni temu... Znalazłem jej zimne i chłodne ciało ułożone na wygodnym materacu... - wyjaśnił z lekko zachrypniętym i załamanym głosem - Było już za późno...
- Tak mi przykro, Luke, nie wiedziałam. - nie była w stanie dodać nic więcej, co mogłoby nie zasmucić chłopaka. Ten otarł oczy i poprawił włosy opadające mu na twarz.
Luke podniósł się na nogi i zbliżył się do Annabeth. Sięgała mu do nosa, przez co musiał zerkać na nią z lekko uchyloną głową. Był o wiele szczuplejszy niż ostatnim razem, gdy miała miejsce bitwa w obronie Manhattanu. Lecz jego mięśnie wciąż były widoczne.
Zapanowała nieco niezręczna cisza, którą Annabeth krępowała się przerwać. Luke chwycił dziewczynę za nadgarstki i pchnął ją lekko o ścianę. Córka Ateny zachowywała się jak w transie, gapiąc się na lekko przydługawą czuprynę chłopaka. Luke położył swe dłonie na ramionach blondynki i powoli osunął je do wysokości bioder. Annabeth tymczasem oparła swe ręce na barkach partnera, co jakiś czas łapiąc go w szyję i topiąc swe palce w gęstwinie lśniących włosów.
Chłopak zmrużył oczy i musnął dziewczynę w czoło, po czym, osunąwszy się trochę, ich usta się spotkały. Ciepły dotyk warg Luke'a dodawał Annabeth otuchy, a jego chłodnie dłonie, przeczesujące jej ciało, przynosiło jej zimne dreszcze, dzięki którym czuła rozkosz. Ich usta zdawały rozumieć siebie nawzajem. Wyglądali, jakby byli stworzeni tylko dla siebie.
Annabeth czuła się, niczym anioł fruwający nad obłokami. Oddech Luke'a był bardzo ciężki i nieregularny, a po jego szyi zaczęły spływać krople potu. Annabeth chwyciła go jeszcze mocniej, a ten w odpowiedzi przyciągnął jej ciało bliżej siebie. Przyjemny, świeży zapach wydobywający się z ust chłopaka, nie pozwalał jej się od niego odczepić. W głowie słyszała jedynie bicie serca Luke'a - serca, które biło tylko i wyłącznie dla niej.
Wtedy ich twarze oddaliły się od siebie. Mina Annabeth wyglądała bardzo niewinnie, podczas gdy Luke ponownie zdawał się być tym samym chłopakiem co kiedyś - odważnym, mężnym, pewnym siebie. Blondyn szybko odsunął się od dziewczyny, jakby właśnie przypomniał sobie o otaczającej go rzeczywistości. Spojrzał krzywo na Annabeth, po czym podszedł do wyjścia.
- Coś nie tak? - zapytała zaniepokojona.
- To ja powinienem zadać to pytanie. - odpowiedział, po chwili namysłu.
Nagle Luke otworzył szeroko oczy, jakby właśnie sobie o czymś przypomniał. Wbiegł do pokoju obok, gdzie najwyraźniej kiedyś znajdywała się sypialnia. Annabeth ze zdziwienie ruszyła za nim i znalazła się w małym pokoiku, gdzie stało pojedyncze, drewniane łóżko, na którym niegdyś musiała spać May Castellan. Luke w tym czasie grzebał coś w jakiejś szafce, jakby szukał czegoś pomocnego, a zarazem niezbędnego. W końcu wyciągnął z regału jakiś płaski, srebrzysty przedmiot. Annabeth dopiero po chwili rozpoznała Laptop Dedala.
- Masz, weź to - odparł Luke, siadając na materacu łóżka i podając urządzenie blondynce. Ta oniemiała.
- Luke, skąd ty to masz?! - zapytała z niespokojnym głosem. Ostatni raz widziała ten laptop, gdy walczyła z Arachne przed wpadnięciem do Tartaru. Tego dnia straciła też swój sztylet i starą bejsbolówkę od Ateny. Wszystkie te rzeczy odzyskała dzięki Luke'owi. - Powiedz mi prawdę, zaczynam się martwić...
- Znalazłem... - mruknął chłopak.
- Luke! Chcę znać całą prawdę. Ty umarłeś, widziałam to na własne oczy. Teraz jesteś tu, ratujesz mnie i nie chcesz zdradzić mi, skąd wytrzasnąłeś moje rzeczy, które powinny teraz gdzieś gnić w zakątkach Tartaru... Powiedz mi!
- Ja... Ja nie mogę, Annabeth...
- Właśnie, że możesz! - krzyknęła, tracąc nad sobą kontrolę - Powiedz mi, bo inaczej...
- Bo inaczej co?! Uciekniesz, by potwory cię rozszarpały albo ponownie wpędziły cię do lochu? To nie jest takie proste, jak uważasz!
Annabeth ucichła i usiadła obok Luke'a na materacu. Wiedziała, że tym razem też nie otrzyma odpowiedzi.
Nagle Luke otworzył szeroko oczy, jakby właśnie sobie o czymś przypomniał. Wbiegł do pokoju obok, gdzie najwyraźniej kiedyś znajdywała się sypialnia. Annabeth ze zdziwienie ruszyła za nim i znalazła się w małym pokoiku, gdzie stało pojedyncze, drewniane łóżko, na którym niegdyś musiała spać May Castellan. Luke w tym czasie grzebał coś w jakiejś szafce, jakby szukał czegoś pomocnego, a zarazem niezbędnego. W końcu wyciągnął z regału jakiś płaski, srebrzysty przedmiot. Annabeth dopiero po chwili rozpoznała Laptop Dedala.
- Masz, weź to - odparł Luke, siadając na materacu łóżka i podając urządzenie blondynce. Ta oniemiała.
- Luke, skąd ty to masz?! - zapytała z niespokojnym głosem. Ostatni raz widziała ten laptop, gdy walczyła z Arachne przed wpadnięciem do Tartaru. Tego dnia straciła też swój sztylet i starą bejsbolówkę od Ateny. Wszystkie te rzeczy odzyskała dzięki Luke'owi. - Powiedz mi prawdę, zaczynam się martwić...
- Znalazłem... - mruknął chłopak.
- Luke! Chcę znać całą prawdę. Ty umarłeś, widziałam to na własne oczy. Teraz jesteś tu, ratujesz mnie i nie chcesz zdradzić mi, skąd wytrzasnąłeś moje rzeczy, które powinny teraz gdzieś gnić w zakątkach Tartaru... Powiedz mi!
- Ja... Ja nie mogę, Annabeth...
- Właśnie, że możesz! - krzyknęła, tracąc nad sobą kontrolę - Powiedz mi, bo inaczej...
- Bo inaczej co?! Uciekniesz, by potwory cię rozszarpały albo ponownie wpędziły cię do lochu? To nie jest takie proste, jak uważasz!
Annabeth ucichła i usiadła obok Luke'a na materacu. Wiedziała, że tym razem też nie otrzyma odpowiedzi.
Za oknem zaczęło już się znacznie ściemniać. Księżyc lśnił nad widnokręgiem oświetlając teren, na którym mieniły się miliardy płatków śniegu. To był czas, gdy potwory wychodziły ze swoich kryjówek na polowania.
- Przenocujemy dziś tu, a jutro wyruszamy dalej. - odparł Luke stanowczo.
- Gdzie wyruszamy? - zapytała Annabeth, licząc, że choć tym razem otrzyma odpowiedź na pytanie.
- Musimy odnaleźć twoich przyjaciół... Pamiętasz jeszcze Percy'ego?
PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńWILL WRÓCIŁ :D :D :D :D
Usuń*taniec radości*
Bogowie, jak ja tęskniłam za tym opowiadaniem! I za tobą1 :D
Ejejejejejee... Chwila. CZEMU ROZBIJASZ PERCABETH?!??!!? Ty beboku bez sumienia. Ranisz moją kanonową duszę. Rozbij Piper i Jasona, ale Percyego i Ann zostaw w spokoju! -.-
Ten rozdział był super! :D *___*
Czekam na rozwój wydarzeń!
Susan Kelley ♥
PS.: Współczuje nadrabiania czytania wszystkich ff jakie czytasz xDD
Ejejejejejee... Chwila. CZEMU ROZBIJASZ PERCABETH?!??!!? Ty beboku bez sumienia. Ranisz moją kanonową duszę. Rozbij Piper i Jasona, ale Percyego i Ann zostaw w spokoju! -.-
UsuńBezczelność.
- Nez
Nie komentujcie dnia przed zachodem! Przecież wiadomo, ze w moim opku może stać się dosłownie wszystko ;)
UsuńTo jest ten moment, kiedy klękasz przed czytelnikami i błagasz o wybaczenie, ponieważ:
OdpowiedzUsuń- Planujesz rozbić Percabeth
- Nie dodawałeś rozdziału.
Wstyd. Wstyd i hańba.
,,Byłeś dla mnie jak brat, Luke'' - Zapamiętaj te słowa, Will.
"Gra o tron" uświadomiła mi, że w rodzeństwie też może być gorąco xD
UsuńZgadzam się z Nez ♥
UsuńŁaaaaaaa wielki kom bak XD
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie kom-brak (ja i moje chujowe poczucie humoru, dobra, zabieram się za komentowanie rozdziału, a nie)
No ładnie, były obiekt westchnień Annabeth, po latach bez kontaktów prowadzi córkę Ateny do opuszczonej chatki.
Co ty masz w głowie, panie Luke?
Nie mów. Ja wiem.
"- Odeszła, zanim wróciłem tu kilka tygodni temu... Znalazłem jej zimne i chłodne ciało ułożone na wygodnym materacu... -" Bo May Castellan zginęła w moim łanszocie, ot co xD
Sry Luke.
"Luke położył swe dłonie na ramionach blondynki i powoli osunął je do wysokości bioder. " No toż mówie, że po to ją tu przyprowadził xDDDDDDDDDD
Ann, a Percy? Halo, syn Posejdona jest fajniejszy!
" Luke w tym czasie grzebał coś w jakiejś szafce, jakby szukał czegoś pomocnego, a zarazem niezbędnego."
Zabezpieczenia? XD
"Annabeth dopiero po chwili rozpoznała Laptop Dedala." BLISKO WYSTARCZAJĄCO xD
A wgl to powinniśmy zmienić przyszłowie z "skocze za Tobą w ogień" na "skoczę za Tobą w Tartar" xD
"- Musimy odnaleźć twoich przyjaciół... Pamiętasz jeszcze Percy'ego?" No własnie Annabeth, coś świta w tej mądrej główce? xD
Buuuuu, ja z jednej strony liczyłam na seksy. Coś mi się zdaje, że fajnie by Ci to wyszło w opisie xD
A poza tym widzę, w komentarzach GoT!
MAM KURWA MÓZG ROZPIERDOLONY PO FINALE 6 SEZONU. I taka moja rozmowa z koleżanką na fb (w trakcie oglądania stopowałam filmik i zdawałam relacje)
Sajdi: o kurwa! o kurwa! wiesz co się właśnie odkurwiło?
D: Tommien umarł?
S: Nie, ale nie zdziwie się jak dziś umrze.
*15 sekund później + SPOILER*
S: Tru story, Tom skoczył z okna xD
Zmieniło Ci to życie, nie? XD
Dobra, idę. Tak długo Cię nie było, nie rób tak więcej. Nunu.
Weny! ♥
Twoje komentarze som piękne, formalne, dobrze przemyślane... xD A co do opisów seksu świetnie mi to wychodzi!! NIE KŁAMIE! Powinnaś przeczytać mojego Wattpada... XD
UsuńPOŻDRAWIAM :*
wszyscy majo te wattpady, a ja sie ich boje.
UsuńAle dla seksów wpadne, ale po obronie xDDDD
możesz podać linkacza, bo nie mogę znaleźć xD
UsuńNo fajnie że już jesteś XDD
OdpowiedzUsuńO nie nie, na to się zgodzić nie można. Te opo bazują na książce prawda? No właśnie. A w książce Annabetch tuż przed śmiercią Luka odpowiada na jego pytanie "Nie Luke nie kochałam Cię". "W rodzeństwie też może być gorąco" - ale Annabeth i Luke nie są tego typu. Nie pochwalam, to sprzeczne z jej charakterem i w ogóle Percy bardziej do niej pasuje, a Annabeth by go nie zdradziła.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to daj jakiś wątek erotyczny między Percym a Annabetch, rzecz jasna. W sensie opisy ero, albo chociaż właśnie takie momenty jakie tu dałeś z Lukiem (czego nie pochwalam)
OdpowiedzUsuńPozdro :)
Nie niszcz percabeth!!! pozatym szukała percyego pół roku i co?zostawi go dla tego komu w ksiazce powiedziała,,nie kocham cie" no bez jaj!!! Dla Percyego zycie by oddała.pozatym ona bygo nie zdradziła.
OdpowiedzUsuń