poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział 10

Reyna Arellano

     Minął trzeci dzień od wyjazdu herosów w celu poszukiwania Annabeth. Cały ten czas Reyna spędziła, starając się skontaktować z Obozem Herosów, z Chejronem, jednak jej wysiłki poszły na marne. Teraz, gdy nie było z nią Franka, Reyna musiała zajmować się obozem samodzielnie, co sprawiało jej ogromną trudność.

     Dzisiejszy poranek córka Bellony postanowiła spędzić poranek w kapliczce poświęconej swojej matce, znajdującej się na Temple Hill. Myślała, że będzie to najlepszy sposób na poukładanie swych myśli. Wrota do świątyni pilnowali dwaj strażnicy ubrani w swe obozowe stroje.

     Reyna uklękła przed posągiem matki. Dawno tu nie przychodziła. Może dlatego, gdyż wstydziła się spojrzeć w oczy Bellony, nawet jeśli było to jedynie jej popiersie wykonane z marmuru.


     "Matko, co mam zrobić...?", zapytała, choć nie wypowiedziała słów na głos.

     Nagle do kaplicy weszła pewna dziewczyna o drobnej posturze i długich, ciemnych włosach zwiniętych w warkoczyk. Reyna dopiero po chwili zrozumiała, iż była to Piper. Miała na sobie gruby koc. Wyglądała, jakby na zaspaną, lub też pijaną, jednak pretorka Rzymu obstawiała raczej tę pierwszą opcję.

- Tak, Piper? - zapytała Reya, wstając na nogi - Już czujesz się lepiej?

- Chyba jest lepiej - mruknęła.
 
     Reyna podeszła do córki Afrodyty powolnym krokiem z ciepłym uśmiechem na twarzy. Potrafiła maskować swój ból i zgnębienie.
 
- Jeśli chcesz, możemy się skontaktować z Jasonem - zaproponowała uprzejmie Reyna - Myślę, że nie powinno być kłopotu z Iryfonem.
 
- Wiesz... - zaczęła Piper - Właśnie o nim chciałam z tobą porozmawiać...
 
     Reyna otworzyła szeroko oczy. Poczuła jak jej serce zaczęło gwałtownie podskakiwać go gardła. Po chwili spojrzała na strażników stojących przy drzwiach i gestem ręki kazała im opuścić kapliczkę. Wolała zostać sam na sam z greczynką.
 
- Proszę! Mów śmiało! - Reyna stłumiła lęk. Tematy związane z Jasonem zawsze powodowały u niej napięcie i obawę - Co chciałaś mi powiedzieć?
 
- Chodzi o to, że Jason nie jest już taki, jak kiedyś. - zaczęła - Zmienił się...
 
- Co masz na myśl?
 
     Piper zastanowiła się przez chwilę, jakby starała się dobrać odpowiednich słów.
 
- Od rzekomej śmierci Annabeth zupełnie postradał wszelkie zmysły. Cała ta sytuacja go wykończyła psychicznie, a także fizycznie... nie mógł spać po nocach, nie miał apetytu... w każdym razie nie do tego zmierzam.
 
     Reyna zmrużyła brwi. Uważnie przysłuchiwała się temu, co Piper miała jej do powiedzenia.
 
- Chodzi o to... - kontynuowała dalej - że ja i Jason nie jesteśmy już razem tak jak kiedyś... Oddaliliśmy się od siebie, a ja nawet nie wiem czemu - w jej załamanym głosie można było wyczuć gorycz - A teraz mnie zostawił, tak samo, jak zostawił mnie jakiś czas temu samą w obozie herosów...
 
     Oczy Piper powędrowały gdzieś daleko. W każdym razie można było dostrzec, iż starała się unikać kontaktu wzrokowego z córką Bellony. Ta zadrżała lekko - być może z zimna.
 
- Ale nie rozumiem, czemu mówisz to akurat mnie. - oznajmiła czule Reyna.
 
- Bo muszę ci zadać jedno pytanie - głos Piper nagle zrobił się bardzo szorstki - Czy ty i Jason nadal czujecie coś do siebie?
 
     Reyna oniemiała. Piper w końcu spojrzała jej prosto w oczy, co tym bardziej wprawiło Pretorkę w zakłopotanie. Teraz uratować ją mógł tylko cud.
 
     Nagle do kapliczki wbili z powrotem ochroniarze. Ich wyraz twarzy nie sugerował nic dobrego.
 
- Reyno! - krzyknął jeden - Atakują nas!
 
- Kto?! - zapytała rzymianka, podnosząc ton
 
- Potwory! - odparł drugi ochroniarz - Są ich setki! Atakują nas ze wszystkich stron!
 
     Reyna już zrozumiała, co właśnie miało miejsce. Dobyła miecz z pochwy, po czym dodała:
 
- Ostrzeżcie wszystkich Rzymian! To będzie długa bitwa...
 
* * *
 
     W ciągu paru chwil w Obozie zapanował chaos. Wszyscy rzymianie byli już ubrani w swoje ciężkie zbroje. Przygotowawszy broń, obozowicze byli już gotowi na wszelkie rozkazy. Centurioni stali na czele swoich Kohort i wydawali polecenia stanowczo i rozsądnie. Co do tego Reyna nie była w pełni przekonana, jednak ominęła ich szybkim krokiem.
 
     Natychmiast skierowała się ku swojej kwaterze. Musiała jak najszybciej skontaktować się ze swoją siostrą Hyllą, która należała do Amazonek. Podczas ostatniej bitwy w obozie herosów, starsza córka Bellony obiecała jej wszelką pomoc, gdy nadejdzie taka potrzeba. Reyna bała się jednak, że może już być za późno.

     Wtedy Reyna oniemiała.

     Ze wszystkich stron na obóz zaczęło napierać dziesiątki potworów. W niewiadomy sposób zdołały przekroczyć granicę dzielącą Obóz Jupiter od świata zewnętrznego.

     Gdy w końcu dotarła do swojego lokum, od razu pobiegła po Drachmę, by skontaktować się z siostrą. Dopiero po chwili dostrzegła, że po podłodze były porozrzucane jej rzeczy. Pokój był cały w nieładzie, mimo że córka Bellony zawsze starała się go zostawiać w porządki. Wtedy przeszła jej przez głowę myśl... Ostrożnie wyjęła z pochwy miecz, jednak już po chwili zaliczyła nieprzyjemne spotkanie z panem "deską".

* * *

     Reyna obudziła się z ogromnym bólem w okolicach czaszki. Chciała się złapać za głowę, jednak jej ręce były związane. Gdy wyostrzyła wzrok, zauważyła dwie postacie, które zdawały się zlewać z tłem. Jeden z nich miał postać człowieka, drugi przypominał cyklopa, lecz stosunkowo niewielkiego.

- Masz tamtą dziewczynę? - zapytał ten pierwszy.

- Nigdzie nie możemy jej znaleźć - odparł Cyklop - Nie lepiej przyprowadzić Gai ją? - wskazał na Reynę.

- Nie, Gaja jasno zaznaczyła, że potrzebuje półbogów z przepowiedni! - zawołał.

     Reyna zrozumiała, że intruzom chodziło o Piper. Najwyraźniej ona była celem ich najazdu na Obóz Jupiter. Córka Bellony miała nadzieję, że strażnik dobrze ukrył dziewczynę.

     Wtedy Cyklop spojrzał w stronę Reyny. Jego spojrzenie zdawało się być nieco zdziwione.

- Ty wiesz, gdzie ona jest! - zbliżył się do niej jednooki.

     Dziewczyna nie miała ochoty nawet się odzywać. Cyklop chwycił ją za fraki i podniósł na wysokość jego twarzy.

- Gadaj! - krzyknął, przyciskając jej ciało do ściany.

- Przekaż Gai, że nigdy jej się nie uda spełnić swoich idiotycznych ambicji!

     Potwór wściekle cisnął Reyną o przeciwległą ścianę. Dziewczyna jęknęła z bólu.

     Wtedy do pokoju wbiło trzech Rzymian ubranych w tradycyjne zbroje. Znienacka zaatakowali potwory, powalając ich na ziemi. Oboje padli, zamieniając się w pył.

- Gińcie w Tartarze! - zawołał Rzymianin. Reyna rozpoznała, iż był to Dakota, centurion piątej Kohorty.

- Mogliście przyjść trochę wcześniej! - krzyknęła zirytowana pretorka, prostując ręce, by syn Bachusa przeciął linki.

- Nie mogliśmy, musieliśmy zająć się setką innych potworów...

- Już są pokonani? - zdziwiła się dziewczyna.

     Rzymscy legioniści powymieniali się wzrokiem.

- Sami odeszli - odparł po chwili jeden z nich.

     Reyna otworzyła szeroko oczy.

- Gdzie jest Piper?! Czy nic jej nie jest?! - jej głos stał się nagle bardzo niespokojny.

     Dakota spojrzał na dziewczynę smutnie i nieśmiało po chwili:

- Zaszantażowali nas... Albo ona, albo my wszyscy...

 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
I tak jesteśmy na półmetku! :D
(Przepraszam, że rozdział wyszedł troszkę chaotycznie xd)
Dziesiąty rozdział drugiego tomu, no no, jeśli dotrwaliście tak daleko, to gratuluję ;)
Rozdział 11 pojawi się po pewnej przerwie... Jak długo będzie trwała ta przerwa - tego nie wie nikt. Chodzi o to, że szkoła niestety dręczy nas wszystkich, ja nie mam czasu, wy nie macie...
Myślę że na Wielkanoc powinno się coś pojawić!
 
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania! :D
~ Will

9 komentarzy:

  1. "Cała ta sytuacja go wykończyła psychicznie, a także psychicznie..." - ???????

    PRZERWA?! Chyba sobie żartujesz? FOCH.
    Rozdział super - wiedziałam, że Pipes i Jason nie będą razem (i dobrze).

    Rozdział cudny, czekam na next!
    Susan <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przerwa, przerwa, bo i tak nikt teraz nie ma czasu :c

      Dzięki za koma! :D

      Usuń
  2. omg... nie no ale się rozkręciło!

    OdpowiedzUsuń
  3. O patrzcie państwo, jaki długi rozdział :D

    "Teraz, gdy nie było z nią Franka, Reyna musiała zajmować się obozem samodzielnie, co sprawiało jej ogromną trudność." Ta męska część pretorów to sobie w kulki leci... Jason zniknął, Frank ją zostawił... XD

    W drugim akapicie powtorzonko ^^

    "Wyglądała, jakby na zaspaną, lub też pijaną, jednak pretorka Rzymu obstawiała raczej tę pierwszą opcję." Piper zapijaczyła to teraz jej zimno i trzeźwieje xD

    "- Chodzi o to... - kontynuowała dalej - że ja i Jason nie jesteśmy już razem tak jak kiedyś... Oddaliliśmy się od siebie, a ja nawet nie wiem czemu - w jej załamanym głosie można było wyczuć gorycz - A teraz mnie zostawił, tak samo, jak zostawił mnie jakiś czas temu samą w obozie herosów..." Oł, Pips, daj sobie siana, blond supermen nie jest tak dobry jak hot boy! XDDDD A tak szczerze, to chyba serio wolałabym ją z Leło XD

    "Nagle do kapliczki wbili z powrotem ochroniarze. Ich wyraz twarzy nie sugerował nic dobrego." Wejście zawsze w najlepszym momencie xD

    "Gdy w końcu dotarła do swojego lokum, od razu pobiegła po Drachmę, by skontaktować się z siostrą. " Denary! To były denary! Moja rzymska dusza płakła xDDDD

    "Wtedy do pokoju wbiło trzech Rzymian ubranych w tradycyjne zbroje. Znienacka zaatakowali potwory, powalając ich na ziemi. Oboje padli, zamieniając się w pył." W powietrzu śmigały smugi światła, a Moc była z nimi, gdy tak wymachiwali mieczami świetlnymi O.o Nie wiem czemu, ale jakoś ta scena przypomniała mi SW XDDDDDDDDDDD

    Dakota ♥

    "- Mogliście przyjść trochę wcześniej! - krzyknęła zirytowana pretorka, prostując ręce, by syn Bachusa przeciął linki." Takie tam "dziękuję" w wykonaniu rzymianki XD

    "- Zaszantażowali nas... Albo ona, albo my wszyscy..." A że rzymianie działają zespołowo... to co się dziwić xD

    Wow, dobry zwrot akcji!
    Podobał mi się ten rozdział :D

    Okay, wiela weny, wiela wszystkiego, czekam na nexta!
    Sajdiiiii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w sumie to Ty zainspirowałaś mnie tą Dakotą xD

      Dzięki za koma! :D

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz Will ja chyba nie wytrzymam do Wielkanocy.
    Dużo się w tym rozdziale wydarzyło przez co może wydawać się chaotyczny, ale wyszedł ci świetnie.
    I w końcu jest długi. W końcu mogłam w pełni wczuć się w przekazywaną historię.
    Z niecierpliwością czekam na next.


    Cała magia zaklęta w powieściach!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekhm.
    Kiedy?
    Nowy?
    Rozdiał?
    Ja sie pytam! Podskakuje z niecierpliwości na krześle!
    Pozdrawiam
    Susan

    OdpowiedzUsuń
  7. Długo nie ma rozdziału :(.

    Może nominacja z dopinguje:

    http://wszystko-i-nic-by-radosna.blogspot.com/2016/04/liebster-blog-awords-3.html

    OdpowiedzUsuń