Percy Jackson
Percy dzisiaj nie był w nastroju do walki.
Machał tylko w tą i z powrotem swoim Orkanem bez siły. Nadal nie mógł znieść
faktu o śmierci Annabeth. Bardzo go to zdemoralizowało, a każdego dnia było
coraz gorzej. Domek szósty zamieszkiwany przez córki Ateny przeżywał właśnie
żałobę. Na oknach i drzwiach były porozwieszane czarne chusty. Sama bogini
pewnie również była bardzo zdesperowana, mimo że nie wszyscy bogowie zbyt
przejmują się swoimi śmiertelnymi dziećmi.
Stojąca przed Percy’m Clarisse, z którą właśnie
walczył, również nie była dziś skłonna do walki. Nawet nie atakowała syna
Posejdona, tylko machała swoim długim mieczem niezbyt energicznie. Przyglądała
mu się ze współczuciem, chcąc go jakoś podnieść na duchu. Jednak po kilkunastu
minutach donikąd nie prowadzącej walki w końcu wybiła mu z dłoni miecz tak, że
poleciał na kilka metrów i wbił się w pień jednego drzewa.
- Możesz chociaż udawać, że się starasz? – zapytała oschle córka Aresa
- Możesz chociaż udawać, że się starasz? – zapytała oschle córka Aresa
Percy wzruszył ramionami i zrobił kilka
kroków tył. Jego wzrok był nieobecny.
- Wybacz, Clarisse – odrzekł
łamiącym głosem – Dzisiaj nie mam ochoty na walkę.
Ruszył po swój miecz, po czym oddalił się
od areny, zmierzając w kierunku swojego domku numer 3, gdzie o dziwo czekała na
niego pod drzwiami Rachel próbująca dostać się do środka.
- Percy! – waliła dłońmi o
drzwi – Percy! Wychodź stamtąd! Jest ładna pogoda!
- Rachel? – zdziwił się Percy,
a dziewczyna gwałtownie się odwróciła do niego twarzą i uśmiechnęła się nieco
zakłopotana.
- Myślałam, że nie będzie cię
na treningu… – odparła wstydliwie - Widzę, że już ci przeszło.
- Właśnie niestety nie –
odparł syn mórz znużonym głosem – Z dnia na dzień jest co raz gorzej! Rozłąka z
Annabeth jest największą karą, jaka mogłaby mnie spotkać!
Rachel przekręciła oczami, jakby wolała
omijać tematy związane z Annabeth Chase. Dlatego, pragnąc zwrócić uwagę na
siebie, położyła swoją dłoń na ramieniu Percy’ego. Chłopak jednak odepchnął ją
lekko, co bardzo oburzyło rudowłosą.
- Czemu przyszłaś tak w ogóle do
mnie? – zapytał w końcu, chcąc jak najprędzej zmienić temat.
- Aaa… przyszłam tylko tak
sprawdzić jeszcze raz, co tam u ciebie, bo jutro wyjeżdżam na kilka dni do
moich rodziców.
- Chejron ci na to pozwolił? –
zdziwił się
- Nawet nie zauważy! –
machnęła ręką i zachichotała – No jasne, że wie, głuptasie!
- Aha, fajnie… To bawcie się
dobrze… – powiedział bez entuzjazmu.
Odwróciwszy się do Rachel plecami,
otworzył klamkę od drzwi do domku Posejdona i wszedł do środka.
- Czekaj, Percy! – złapała go
za rękę – Pamiętaj, że cokolwiek się stanie, zawsze możesz na mnie polegać.
Zwykle to co się dzieje, ma swój ukryty sens...
- Co masz na myśli? – zapytał ze
zdziwieniem, marszcząc brwi.
- Otwórz oczy, Percy! –
zawołała – Nie pozwól na to, by śmierć Annabeth zrujnowała twoje życie! Jest
wiele innych dziewczyn, wystarczy tylko poszukać… albo spojrzeć przed siebie…
Percy udał, że nie słyszał to co
powiedziała. Nie mógł sobie wyobrazić, by jakakolwiek inna dziewczyna mogłaby
zastąpić mu ukochaną Annabeth. Zbyt dużo razem przeszli, by teraz wszystko
zapomnieć. Był więc świadomy, że z dnia na dzień będzie co raz gorzej i nic ani
nikt mu w tym nie pomoże. Dlatego nie chciał już dłużej słuchać tego, co miała
do powiedzenia Rachel.
- A więc do zobaczenia za
kilka dni, Rachel… - powiedział cicho
- Do zobaczenia – odparła
nieco urażona jego chęcią jak najszybszego spławienia jej. Jednak po chwili
oddaliła się od chłopaka, pozostawiając go samego w jego wilczej norze.
Percy przymknął drzwi, po czym rzucił się
na łóżko i zakrył swoją twarz poduszką.
- Odnajdę ciebie, Annabeth! –
odparł, ze łzami w oczach – Przysięgam na Styks, że po ciebie wrócę, albo nie
nazywam się Percy Jackson!
Nie chcę mi się pisać jakiegoś długiego komentarza, więc napiszę tylko, że czekam na next xD
OdpowiedzUsuńRachel chce odbić Percy'ego? Annabeth jej nie pozwoli! Ona wróci, ja to wiem. Wiem! WIEM! Czuję to. Ja to wiem! Tak mi mówi mój instynkt kobiecy (którego prawdopodobnie nie posiadam...)
OdpowiedzUsuńOstatnie wersy mnie wzruszyły :') Percy na pewno ją znajdzie, albo Annabeth znajdzie go... Wszystko jest możliwe, to w końcu świat bogów greckich!
Pozdrawiam, przesyłam wenę i duuużo czasu do pisania! i chęci! xd
~Wikkusia
Mam nadzieje, że Ann jednak nie umarła. Być może o to chodziło Nico kiedy zwracał się do Hazel. Mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńAnn nie może tak po prostu zginąć! NIE MOŻE!
Czekam na następny rozdział i życzę weny.
RACHEL, ŁAPY PRECZ OD PERCY'EGO!
OdpowiedzUsuńTY NAWET NIE MOŻESZ MIEĆ CHŁOPAKA BO JESTEŚ WYROCZNIĄ!
Na początku, w Klątwie Tytana polubiłam Rachel. Jednak szybko zmieniłam co do niej zdania. Tak więc: RACHEL, ZOSTAW PERCY'EGO W SPOKOJU!!!! ON JEST MÓJ!!!!
OdpowiedzUsuń