sobota, 21 marca 2015

Rozdział 5

Percy Jackson
 
     Percy dzisiaj nie był w nastroju do walki. Machał tylko w tą i z powrotem swoim Orkanem bez siły. Nadal nie mógł znieść faktu o śmierci Annabeth. Bardzo go to zdemoralizowało, a każdego dnia było coraz gorzej. Domek szósty zamieszkiwany przez córki Ateny przeżywał właśnie żałobę. Na oknach i drzwiach były porozwieszane czarne chusty. Sama bogini pewnie również była bardzo zdesperowana, mimo że nie wszyscy bogowie zbyt przejmują się swoimi śmiertelnymi dziećmi.

     Stojąca przed Percy’m Clarisse, z którą właśnie walczył, również nie była dziś skłonna do walki. Nawet nie atakowała syna Posejdona, tylko machała swoim długim mieczem niezbyt energicznie. Przyglądała mu się ze współczuciem, chcąc go jakoś podnieść na duchu. Jednak po kilkunastu minutach donikąd nie prowadzącej walki w końcu wybiła mu z dłoni miecz tak, że poleciał na kilka metrów i wbił się w pień jednego drzewa.

- Możesz chociaż udawać, że się starasz? – zapytała oschle córka Aresa

     Percy wzruszył ramionami i zrobił kilka kroków tył. Jego wzrok był nieobecny.

- Wybacz, Clarisse – odrzekł łamiącym głosem – Dzisiaj nie mam ochoty na walkę.

    Ruszył po swój miecz, po czym oddalił się od areny, zmierzając w kierunku swojego domku numer 3, gdzie o dziwo czekała na niego pod drzwiami Rachel próbująca dostać się do środka.

- Percy! – waliła dłońmi o drzwi – Percy! Wychodź stamtąd! Jest ładna pogoda!

- Rachel? – zdziwił się Percy, a dziewczyna gwałtownie się odwróciła do niego twarzą i uśmiechnęła się nieco zakłopotana.

- Myślałam, że nie będzie cię na treningu… – odparła wstydliwie - Widzę, że już ci przeszło.

- Właśnie niestety nie – odparł syn mórz znużonym głosem – Z dnia na dzień jest co raz gorzej! Rozłąka z Annabeth jest największą karą, jaka mogłaby mnie spotkać!

     Rachel przekręciła oczami, jakby wolała omijać tematy związane z Annabeth Chase. Dlatego, pragnąc zwrócić uwagę na siebie, położyła swoją dłoń na ramieniu Percy’ego. Chłopak jednak odepchnął ją lekko, co bardzo oburzyło rudowłosą.

- Czemu przyszłaś tak w ogóle do mnie? – zapytał w końcu, chcąc jak najprędzej zmienić temat.

- Aaa… przyszłam tylko tak sprawdzić jeszcze raz, co tam u ciebie, bo jutro wyjeżdżam na kilka dni do moich rodziców.

- Chejron ci na to pozwolił? – zdziwił się

- Nawet nie zauważy! – machnęła ręką i zachichotała – No jasne, że wie, głuptasie!

- Aha, fajnie… To bawcie się dobrze… – powiedział bez entuzjazmu.

     Odwróciwszy się do Rachel plecami, otworzył klamkę od drzwi do domku Posejdona i wszedł do środka.

- Czekaj, Percy! – złapała go za rękę – Pamiętaj, że cokolwiek się stanie, zawsze możesz na mnie polegać. Zwykle to co się dzieje, ma swój ukryty sens...

- Co masz na myśli? – zapytał ze zdziwieniem, marszcząc brwi.

- Otwórz oczy, Percy! – zawołała – Nie pozwól na to, by śmierć Annabeth zrujnowała twoje życie! Jest wiele innych dziewczyn, wystarczy tylko poszukać… albo spojrzeć przed siebie…

     Percy udał, że nie słyszał to co powiedziała. Nie mógł sobie wyobrazić, by jakakolwiek inna dziewczyna mogłaby zastąpić mu ukochaną Annabeth. Zbyt dużo razem przeszli, by teraz wszystko zapomnieć. Był więc świadomy, że z dnia na dzień będzie co raz gorzej i nic ani nikt mu w tym nie pomoże. Dlatego nie chciał już dłużej słuchać tego, co miała do powiedzenia Rachel.

- A więc do zobaczenia za kilka dni, Rachel… - powiedział cicho

- Do zobaczenia – odparła nieco urażona jego chęcią jak najszybszego spławienia jej. Jednak po chwili oddaliła się od chłopaka, pozostawiając go samego w jego wilczej norze.

     Percy przymknął drzwi, po czym rzucił się na łóżko i zakrył swoją twarz poduszką.

- Odnajdę ciebie, Annabeth! – odparł, ze łzami w oczach – Przysięgam na Styks, że po ciebie wrócę, albo nie nazywam się Percy Jackson!

5 komentarzy:

  1. Nie chcę mi się pisać jakiegoś długiego komentarza, więc napiszę tylko, że czekam na next xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rachel chce odbić Percy'ego? Annabeth jej nie pozwoli! Ona wróci, ja to wiem. Wiem! WIEM! Czuję to. Ja to wiem! Tak mi mówi mój instynkt kobiecy (którego prawdopodobnie nie posiadam...)
    Ostatnie wersy mnie wzruszyły :') Percy na pewno ją znajdzie, albo Annabeth znajdzie go... Wszystko jest możliwe, to w końcu świat bogów greckich!
    Pozdrawiam, przesyłam wenę i duuużo czasu do pisania! i chęci! xd
    ~Wikkusia

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje, że Ann jednak nie umarła. Być może o to chodziło Nico kiedy zwracał się do Hazel. Mam taką nadzieję.
    Ann nie może tak po prostu zginąć! NIE MOŻE!
    Czekam na następny rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. RACHEL, ŁAPY PRECZ OD PERCY'EGO!
    TY NAWET NIE MOŻESZ MIEĆ CHŁOPAKA BO JESTEŚ WYROCZNIĄ!

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku, w Klątwie Tytana polubiłam Rachel. Jednak szybko zmieniłam co do niej zdania. Tak więc: RACHEL, ZOSTAW PERCY'EGO W SPOKOJU!!!! ON JEST MÓJ!!!!

    OdpowiedzUsuń