Annabeth Chase
Czując się jak szczur w klatce, Annabeth
zdążyła już przyzwyczaić się do panującego tu mroku. Dopiero teraz zauważyła,
że znajduje się nie wielkim pokoju w kształcie sześcianu otoczonego z czterech
stron kamiennym murem. Przypominało to jej stare lochy jeszcze za czasów
gladiatorów, kiedy w każdym momencie niewolnik mógł zostać wezwany na arenę do
walki na śmierć i życie.
Tuż za nią wznosiły się niewielkie
drewniane drzwiczki z małymi poziomymi kratami, które zapewne służyły do
podawania posiłków więźniom, lub do kontrolowania ich, czy czegoś przypadkiem
nie kombinują.
Sznury, którymi miała związane swoje
nadgarstki i stopy, strasznie ją uwierały. Nie miała nawet przy sobie żadnej
broni, którymi mogłaby je przeciąć. Zza drzwi dochodziły dziwne hałasy
przypominające złowieszczy śmiech Empuz, z którymi miała już przyjemność (lub
nieprzyjemność) się niegdyś spotkać.
Licząc na jakiś ratunek, Annabeth kopnęła z całych sił nogą o drzwi. Choć było to absurdalne, gdyż szansa, że ktoś jej otworzy drzwi i pozwoli spokojnie wrócić do Obozu herosów, była po prostu niemożliwa.
Licząc na jakiś ratunek, Annabeth kopnęła z całych sił nogą o drzwi. Choć było to absurdalne, gdyż szansa, że ktoś jej otworzy drzwi i pozwoli spokojnie wrócić do Obozu herosów, była po prostu niemożliwa.
- Halo! Ratunku! – krzyknęła,
licząc na cud.
Nagle nastała głęboka cisza. Po chwili
Annabeth zdołała usłyszeć dziwne jęki i syczenie. Wtem w kratach pojawiła się
twarz jednej z Empuz. Dopiero po dokładnym przyjrzeniu się jej twarzy,
rozpoznała swoją dawną znajomą Kelli.
- Proszę, proszę, proszę… kogo
my tu mamy? – zasyczała krwiożercza bestia.
Annabeth na wszelki wypadek wolała trzymać
jęzor za zębami. Po chwili wstała usilnie na nogi, przewracając się co chwile
na ziemię. Kelli parsknęła śmiechem.
- Może jesteś głodna? –
zapytała inna Empuza, która stanęła obok towarzyszki.
- Bardzo, ale niestety Gaja
nam zakazała ją zabijać… - odparła smutno z wyrzutem.
- Nie ty czy jesteś głodna,
lecz ONA, idiotko! – wrzasnęła na przyjaciółkę, wskazując na córkę Ateny.
Empuzy zaczęły się szarpać między sobą.
Annabeth, gdyby miała jakąkolwiek broń, pewnie by wykorzystała tę okazję i
spróbowałaby w jakiś sposób wydostać się z lochu. Wewnątrz celi nie zauważyła
niczego, co mogłoby jej pomóc ucieczce.
Dlatego, westchnąwszy głęboko, położyła
się na ziemi plecami do dołu. Czuła mocny ból w okolicach mięśni i kości.
Brakowało jej powietrza, przez co bardzo się dusiła. Miała wrażenie, że coś,
lub ktoś wysysa z niej całą energię. Jej myśli skoncentrowały się na Gai, której imię
przed chwilą padło w trakcie sprzeczki między Empuzami.
Annabeth bardzo się tym przejęła.
Zrozumiała przecież, że Gai w jakiś
sposób udało się przeżyć, mimo że zeszłego lata została pokonana przez siódemkę
herosów z Wielkiej Przepowiedni. Jeśli to rzeczywiście jest prawda, była pewna,
że tym razem nie pozbędą się jej tak łatwo.
Annabeth jednak nie mogła do końca
zrozumieć, po co ona sama była potrzebna Matce Ziemi. Czyżby po to, by znów
rozlać Krew Olimpu na święte kamienie? Albo żeby zwabić Percy’ego w pułapkę,
myśląc, że ten pobiegnie na sam koniec świata w poszukiwaniu swojej dziewczyny?
Tego nie wiedziała, ale była pewna, że Gaja znów wymyśliła jakiś chytry i
szatański plan, a sama córka Ateny była jedynie jej pionkiem w całej grze planowanej
już od dość dawna.
Komentuje wszystkim po kolei i twój blog mi się teraz otworzył .Pisz ,że ty te dłuższe rozdziały .Biedna Annabeth.
OdpowiedzUsuńDłuższe rozdziały....Dłuższe rozdziały...
OdpowiedzUsuńAnnabeth :(
Biedactwo...
~Wikkusia