niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 11

Frank Zhang
 
     Frank myślał, że po raz pierwszy, odkąd trafił do Obozu Jupiter jako pretor, będzie miał choć trochę czasu dla siebie… Był w błędzie.

     W trakcie spaceru dookoła Nowego Rzymu usłyszał głośny i nienaturalny stukot czyiś stup i dziwne rżenie dobiegające ze Świątynnego Wzgórza. Syn Marsa szybki krokiem pobiegł w stronę hałasu. Niesamowitym zaskoczeniem dla niego było spotkanie Ariona - konia Hazel - i swojego dawnego kumpla Jasona, gawędzącego z Reyną tuż przy świątyni Jupitera.

     Nagle córka Bellony, zupełnie nieświadoma, iż ktoś ich teraz szpieguje, uścisnęła Jasona. Ten dał jej przyjacielskiego całusa w policzek i obdarował ją ciepłym uśmiechem.
 

- Witajcie, gołąbki! - zawołał wesoło Frank, podbiegając do swoich przyjaciół.

     Zmieszany Jason odsunął się szybko od Reyny.

- T-to nie to co myślisz… - skarcił go Jason.

- Spokojnie! Nic się nie stało, przecież! - zaśmiał się pretor - Co cię tu sprowadza?

- Jason postanowił wrócić do Obozu Jupiter… no wiesz… po tym wypadku…

- Aaa… rozumiem - sposępniał nagle.

     Frank przypomniał sobie o tym, co wydarzyło się nie cały miesiąc temu. To Jason był obwiniany przecież o śmierć Annabeth. Choć Frankowi wydawał się to zbyt podejrzane, by tak uczciwy chłopak mógł skrzywdzić kogokolwiek… nawet przez przypadek. Coś mu się nie zgadzało… W każdym razie Jason zapewne bał się spoglądać w oczy greckich herosów, zwłaszcza Percy’ego, więc postanowił powrócić do swojego starego domu.

- Co powiesz na gorącą czekoladą przed kominkiem w moich skromnych progach, Jason?

* * *

     Te „skromne progi” wcale nie były takie skromne. Pokoik sprawiał wrażenie ciepłego pomieszczenia, w którym równie dobrze mógłby żyć król. W centrum znajdował się niewielki lśniący stolik dla czterech osób. Przy ścianach roiło się od kredensów na książki, półek na wszelkie bibeloty i wiele obrazów przedstawiających rzymskich bogów. Wysokie okna do ziemi wpuszczało ogromną ilość światła, przez co pokój stawał się jeszcze bardziej przestronniejszy. W kącie stał wielki kominek, w którym paliło się drewno.

- I jak się podoba? - zapytał Frank, wpuszczając Jasona i Reynę do środka.

- Bardzo ładnie… miło wspominam to miejsce… w końcu kiedyś tu mieszkałem - zaznaczył Jason.

     Frank kompletnie zapomniał, że Jason w końcu kiedyś był pretorem, jeszcze zanim syn Marsa trafił do Obou Jupiter. Chłopak zaczął czuć się trochę nieswojo, gdyż miał wrażenie, że odebrał stanowisko pretora swojemu przyjacielowi.

- Proponuję, żebyście się rozgościli! - odparł Frank - Przygotuję nam coś do zjedzenia…

- Naprawdę nie trzeba, Frank - odezwała się Reyna - Zaraz będzie już kolacja…

     Nagle ktoś zapukał do drzwi. Do pokoju wlazł ciemnowłosy chłopak o zielonych oczach. Był to Dakota - syn Bachusa.

- Przepraszam - powiedział cicho - Mamy rozmowę przez Iryfon z Obozem Herosów. Podobno coś bardzo ważnego!

- Och, dobrze, już idę! - zawołała Reyna i wybiegła z pokoju - Przepraszam was na chwilkę!

     Kiedy zamknęła drwi za sobą, Frank zaczął się stresować. Nie wiedział co powiedzieć w towarzystwie Jasona. Poczuł się bardzo niezręcznie.

- A więc co tam słychać u Piper? - wymyślił pytanie na poczekaniu.

- Wszystko dobrze - odparł syn Jupitera bez entuzjazmu.

- Aha…

     Tak wyglądała ich wymiana zdań w ciągu paru minut. Frank podszedł do niewielkiej szafki, z której wyciągnął paczkę chipsów. Poczęstował nią kolegę, gdyż nie widział innej opcji.

     Nagle do ich pokoju wbiegła Reyna. Miała całą twarz zaczerwienioną a z czoła spływał jej zimny pot. Z trudem zdołała się uspokoić, by wyjaśnić o co chodzi:

- Jest pewien problem. Gaja was szuka...

5 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :-P Ale następny postaraj się napisać dłuższy XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooow...
    a) Czemu taki krótki. Nie męczysz nas - wprost przeciwnie, wkurzasz nas takimi krótkimi rozdziałami...
    b) Nie lubię Franka. Ale tu zachowuje się całkiem fajnie, więc może (może!) go polubię.
    c) Wielka Siódemka musi uciekać? Hmm...GAJA COŚ KNUJE! :D
    d) Nie wiem co napisać w punkcie d. Więc napisze coś na literę d: DOBRY ROZDZIAŁ. TYLKO KRÓT...
    Ej...
    Przecież moi czytelnicy też mi piszę, że za krótkie rozdziały...
    Piona, WIll.i.am! xD Mamy podobnych czytelników!
    Ogólnie to weny, pozdro, czasu do pisania! :)
    ~Wikkusia

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze więc Willuś...
    Zapowiadało się spokojnie. Nagle na scenę wkroczył uciekinier Jason zdradzający Piper, wspomnienie Ann, "skromne progi" królewskiego pałacu. Rozumiem też, że te ostatnie akapity pisałeś na odwal się, bo ci się nie chciało xd
    I nie karm Franka chipsami, to podnosi cholesterol!
    Ogólnie to jestem niepocieszona, bo nie mogę się za bardzo czepiać, bo nawet dobrze napisałeś xd Cóż, przynajmniej nie było dziecka z piekarnika xd
    - Voldi xd
    Ps. Zamiast ''skromne progi" czytałam "skromne pierogi" xd I teraz jestem głodna! Masz mi natychmiast przywieść pierogi z jagodami i zacząć pisać rozdział na "Wybrańcach Galaktyki" bo nie ręczę za siebie xd
    Pps. Biedna Voldi cierpi na niedobór czytelników, więc się zareklamuję xd (Nawet nie pytam cię o zgodę xd) http://zbior-opowiadan-sapphire.blogspot.com/ BAM! Koniec reklamy :p
    Ppps. I tak wiem że mnie kochasz xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Pps, tylko PSS (Post Super Scriptum o ile dobrze pamiętam) i nie Ppps, tylko PSSS (na tej samej zasadzie).

      Usuń
  4. Tak.
    Niech Gaja wypije krew Jasona.
    Jason umrze.
    Gaja też, bo krew Jasona jest okropna.
    (Pierogi)

    OdpowiedzUsuń